Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj

» Zgłoszenie (poprawka) «


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna » Nie dorastajacy do pięt Audrey Hepburn.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aleksandria.
Gość
PostWysłany: Pon 12:46, 20 Sie 2007 Powrót do góry







Pseudo autorki: Aleksandria/Łola/Chann
Wiek: trzynaście zim
Blogi: artificial.blog.onet.pl (SPY), zmiennie.blog.onet.pl (z czterema znajomymi), czekolady.blog.onet.pl (priv)
Uzasadnienie: Bez kursów typu "jak dostać pracę" spokojnie wyginam język. Mam pomysł, mam koncepcję, nie mam nic do stracenia i kocham pisać.
Wizerunek medialny: Hilary Duff
Ewentualne postacie: Dorothy Miller, Rebecka Harris, Scarlett Brown
Charakterystyka: Samantha Hjort. Pieniądze wydaje jakby rosły na drzewie. Od dziecka nosi tę samą fryzurę - proste, długie włosy i symetryczną grzywkę ściętą tępymi nożyczkami babci. Gustuje w fotografice. Chce schudnąć, ale jej dieta jest krótka. Bierze tabletki na odchudzanie i za każdym razem ląduje w KFC. Jest symboliczną dziewczyną, która wierzy w stereotypy. Jest fanką rurek i czekolady w każdej postaci, nie rzuca słów na wiatr i dąży do celu, choćby po trupach.
Trudno zawszeć z nią kompromis, bo sądzi, że istnieje jedynie biel i czerń. Panicznie boi się ciemności. Akceptuje homoseksualistów i nie śmieje się z ludzi, którzy leżą na asfalce, by uratować życie drzewa.
Twórczość:
-Carol, czy ty umiesz jeszcze normalnie funkcjonować?
-Nie.
-Chcesz być szczęśliwa?
-Nie.
-Masz marzenia?
-Nie.
-Co to za teksty?
-Pytania bez odpowiedzi.


Luty, 2014 rok
Nie pamiętała dokładnie, ile minęło czasu. Rzępolenie myśli za grubą taflą szkła. Mijali są ludzie, młoda blondynka w zaawansowanej ciąży nerwowo spoglądająca na zegarek; starszy pan z sosnową laską i wczorajszą gazetą pod ręką. Przejeżdżały oleiste taksówki i czerwono krwiste autobusy zatrzymujące się na przystankach. Wysokie na kilkanaście pięter budynki z brunatnej cegły i odpadającym tynkiem. Graffiti na murach i połamane deski od ławek. To właśnie świat, nasza codzienna oaza. Padał deszcz, a na asfalcie rosły w głębokość kałuże. A ona po prostu tam stała. Brązowe, proste kosmyki opadające na płaszcz w szkocką kratę przesiąkły londyńskim powietrzem. Czarne botki sięgające do kolan od kilku minut stały w kałuży błota. Owalna twarz, tak blada, że nie dałoby się tego ukryć żadnym podkładem, była niczyja. Oczy wpatrywały się w martwy punkt, a na policzku lśniły ślady po pojedynczych łzach.
Na czerwonym muru wywieszona została klepsydra. Marny kawałek papieru, oschłą czcionką informujący o pogrzebie. Było ich kilka, wszystkie takie same. Ale ta jedyna utkwić mogła w pamięci, w tym, co było kiedyś, we wspomnieniach i używkach. Tego dnia poczęła nienawidzić życie, jego ostre zasady i bezkresne morze nienawiści.

Lipiec, 2013 rok
Imprezy w Nowym Jorku zostały uznane za największą wojnę między młodzieżą. Pod przykrywką tańców, tak naprawdę kryły się stereotypy. Alkohol, narkotyki i masa seksu w co drugiej toalecie. Kim były te twarze, Ci ludzie udający kogoś, kim w rzeczywistości nie byli?
Blondyn z drużyny pływackiej klepał po tyłku każdą pleć żeńską, która go minęła. Sąsiedzi obawiali się dzwonić po policję, bo przecież Ci ludzie, przepełnieni wodą sodową w głowie, potrafili bez skrupułów porysować samochód. Kim były te potwory za wszelką cenę starające się wzbić ponad wszystkie poziomy próżności?
Caroline nigdy w tym nie uczestniczyła. Bała się panicznie, jednocześnie pragnąc zabłysnąć. Rozdzierały się między nią dwie świadomości. Nie miała prawa się bać, nie była sama. Adrian był przy niej duszą i sercem. Wprowadzał ją w to drugie życie, w śmietankę towarzystwa. Dzieliło ich wszystko, - fundusze, światopoglądy. Jednak było w tym związku coś głębszego, ciastka z dziurką które przyniósł jej rano pod drzwi czy kaseta ulubionego zespołu, gdy zawoził brunetkę do szkoły.
Gdy pojawiali się gdzieś razem, on był w podpunkcie towarzystwa, a Carol stawała się szarą myszką. Pił i nie stroił od alkoholu, a ona ślepa na wszystko, wybaczała mu. Chciała wracać, bała się tego wszystkiego. Na basenie, gdzie gładka tafla wody podświetlana była lampionami, kilka chłopaków wdało się w bójkę. Wsiedli do BMW, on zły, że musi to przerywać. Caroline skuliła się na siedzeniu. Wyjechali spod budynku z piskiem opon. Pierwszy raz w życiu ona czuła nienawiść i pozwoliła sobie na łzy w obecności Adriana. Wjechał na szosę, prędkość zmieniała się. Wszystko stało się jak w najgorszym koszmarze – maska samochodu uderzyła z wielką siłą w drzewo. Ostatkami sił wyjęła go z pojazdu, który zaraz wybuchł pod wpływem kontaktu paliwa z ogniem. Zadzwoniła do ojca, wydukała kilka słów. I tego dnia przestała wierzyć w Boga.

„Kolejne martwe chwile dla mnie. Powinnam się bać? Nie sądzę. Ten moment w moim życiu został wywołany na kliszy. Przeszkadza mi śmiech, wiesz?”

Istnieją pytania bez odpowiedzi. Gburowate zasady ze znakiem zapytania oznaczające to samo, co sformułowanie orzekające. Ludzkość ślepa na padające odpowiedzi podąża dalej za wirem żądań.
Caroline Windersberg przez brukowce została nazwana dzieckiem szczęścia. A tak naprawdę nie pozostało jej nic. Zerwała ze szkołą, z jakimikolwiek znajomościami. Jej dnie polegały na przesiadywaniu w szpitalu, gdzie jedyna jej bliska osoba walczyła o życie. Czuła się winna. Przestała dbać o wygląd, ubierała za duże o kilka rozmiarów koszule ojca. Przekonywano ją, że Adrian jest tylko jedną nogą w tym życiu. Nocami szukała w Internecie wiadomości o lekarzach, o kimkolwiek, kto potrafiłby pomóc. Takich osobistości było coraz mniej, a nadzieja powoli znikała pośród ostrza rzeczywistości.
Rodzina zmusiła ją do wyjazdu do Europy, wtedy dostała telefon o tym, że została wybrana. Codziennie pisała tysiące maili do Nowego Jorku, dzwoniła, lecz witał ją głuchy sygnał. A teraz... Teraz umarła w środku.

Luty, 2014 rok
Nie chciała iść na pogrzeb. Spotkać osoby, które zawiniły. Otworzyć ranę, która się choć trochę zagoiła. Wsiadła w pierwszy lepszy pociąg, wystukując nerwowo palcami numer do infolinii. Dom rodziców, w którym mieszkała przez krótki czas, stał pusty. Przed jej oczami stanęły te puste pokoje, przyciemnione przez zasłonięte zasłony. Co było jej retorycznym celem? Wspomnienia. To, co było. To, co ją bolało. To, czego pragnęła.
Za szybą przewijały się obrazy, przetarte budynki ogarnięte czasem. Kamienica schowana w bocznych ulicach miasta pozostała bez konkretnych zmian. Klamka szwankowała, ale wystarczyło ją przekręcić w drugą stronę, by drzwi do holu się otworzyły. Carol pamiętała doskonale, jak mama krzyczała na ojca, by to naprawił, bo nie życzy sobie w tym domu złodziei.
Stało. W rogu salonu. Duże pudło po telewizorze, szczelnie zaklejone taśmą. Zagięte po bokach. Przywarła do niego, nie czując zimna, nie zwracając uwagi na pajęczyny. Zdjęcia Adriana, prezenty jakie jej ofiarował.
A na samym dnie spoczywał we śnie mały miś zrobiony z plastiku, trzymający serce. Jeśli się je otworzyło, wyskakiwało małe zdjęcie. Dwójki ludzi. Których spotkał gniew niewiary.


Luty, 2014 rok
Ulice zanikły w zaspach, a zima dała o sobie znać w najwyższym stopniu. Ludzi nie dało się odróżnić, bo wszyscy z czapkami, szalikami do ziemi stawali się niemal jednojajowymi bliźniakami. Ostatni dzień przed misją, tym co ją czekało.
Czuła się, jak gdyby ktoś wrzucił ją do mokrej studni i rzucał kamieniami. Nie potrafiła się wydostać i krzyczeć, bo głos nikt, odbijając się od nagich cegieł. Grób był przykryty kilkudziesięcioma bukietami kwiatów. Wszystkie były w barwnych odcieniach i to nie potrafiło współgrać z tym wszystkim. Podeszła tam. Jej lniana, czarna sukienka poruszała się w takt wiatru. Ściskając kurczowo kilka zwiędłych białych gerber, przyklękła na trawie. Nie musiała nic mówić i bezużytecznie rzucać słów na wiatr. Wierzyła, że on to wie i rozumie ją lepiej niż nikt inny. Nie mogła płakać, nie mogła kłamać. Pożegnała się ostatni raz. Miłość. Miłość została tylko bladym wspomnieniem szczęścia.

„Pamiętasz swoje narodziny? Śmiech taty i łzy mamy? Rozpieszczanie przez dziadków, szafa zapchana zabawkami? A wiesz, że ja tego nie miałam? Że byłam czystym przypadkiem? Powstałam w kiblu po koncercie, ale wiesz co? Jestem szczęśliwa. Oryginalna. Hura.”


Dziękuję za uwagę. To poprawka, mam nadzieję, że wszystko się zgadza, tamto można skasować, przepraszam za kłopot.
Pani reżyser.
Gwiazda filmowa
PostWysłany: Pon 20:55, 20 Sie 2007 Powrót do góry



Dołączył: 19 Sie 2007

Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Ja tam bym na to drzewo weszła, a nie kładła sie na asfald, aby mnie ktoś przejechał ...

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna » Nie dorastajacy do pięt Audrey Hepburn. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: TELEVISION theme by Kisioł . Programosy
 
Regulamin