Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj

» Również zgłoszenie «


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna » Nie dorastajacy do pięt Audrey Hepburn.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kiSS
Gość
PostWysłany: Nie 21:51, 19 Sie 2007 Powrót do góry







Kto?: Justyna. kiSS
Wiek?: 15 lat
Blogi dont-cry-for-me.blog.onet.pl (SPY) call-me-irresponsible.blog.onet.pl (SPY)
yale-mckent.blog.onet.pl (Soundest)
Po co?: Bo to nowatorski i genialny pomysł. Bo lubię pisać i chcę się rozwijać Wink
Kto gra:Christina Aguilera tudzież Kisrten Dunst
Kogo: Scarlett Brown, Jeremy Martin, Elizabeth Miley
Charakter: (tyczy nauczycielki) Szalona, ekstrawagancka. Do życia podchodzi z radością. Każdy dzień musi wykorzystać w pełni sił. Jednak też rozważna i przesądna. Uprzedzona do nowych. Na ogół ludzie spostrzegają ją jako wariatkę.
Próbka twórczości z blogu o Viv:
Samolot szczęśliwie wylądował znów w Londynie. Akcja się udała, mimo że nie przepadam za tym… tym – Arthurem. Jedno wiem na pewno. Już nigdy nie chcę z Nim jechać na misję. Zwłaszcza jeśli mamy udawać małżeństwo. Siedziałam w taksówce. Myślałam o Francji. Kocham ten kraj: za delikatność, za język, za wyrachowanie, za poezję, zachody słońca, kamieniczki. Paryż kocham Cię. Teraz już wiem czym kierowała się moja matka dając imię tak bratu. Brudne ulice Londynu były niczym w porównaniu paryskich uliczek. Zmęczeni ludzie. Chłodne powietrze. Zero magiczności i optymizmu. Zero.

***
Weszłam do pokoju. Nic się nie zmienił. Taki sam. „Gdzie niebo jest najpiękniejsze” w 350. Rozłożyłam się na łóżku.
Ciągle byłam przesycona francuską magicznością. Nawet pan O’Connor mnie nie irytował. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Czar prysł. Witamy w realnym świecie

- Halo – powiedziałam zmarnowanym głosem
- Masz zlecenie. – odezwał zimny, bezpłciowy głos, do którego byłam przyzwyczajona – zabić Camille Sloane. Znasz ją. Byłaś z nią w pokoju.
Dokładnie wiedziałam za co mam ją zabić. Zdrada kraju. Lecz nam nie wolno pytać o szczegóły. Choć mnie korci. Tak strasznie… ehh..
- Jakieś informacje? – westchnęłam biorąc się za rozpakowywanie torby
- Dostała fałszywe zlecenie. O 22 będzie koło starej fabryki silników na peryferiach Londynu. Po wszystkim wysadź w powietrze także tę fabrykę. Nie chcemy zbędnych brudów, ani tego, żeby się dowiedzieli, że swój zabił swego.
Rozłączyłam się. Wyje*iście. Dopiero co wróciłam z misji, a już mam następną. Rząd jest bezlitosny. Poszłam do łazienki. Strumienie chłodnej wody, dały mi bezlitośnie znak powrotu do Londynu. Nienawidzę tego miasta. Nienawidzę ludzi tu mieszkających. Już nie wiem co się ze mną dzieję. Chyba nie będę w stanie. Jednak mam zabić swojego. Znałam Cam trochę.

Baa. Kiedyś się nawet przyjaźniłyśmy. Stare dobre czasy. Potem jakoś ona się odcięła. Szkoda.



***

Zimny wiatr przeszywał mnie aż do szpiku kości. Auto bezpiecznie zostawiłam jakieś pięć kilometrów od fabryki. Normlanie już tam zamarzałam. Pośpiesz się dziewczyno, Ty znikniesz, ja zniknę i pójdę wreszcie spać. Nie spałam od … niech ja policzę… misja tam, lot, rozpakowywanie, Londyn, mhm. 20 godzin. A ty jeszcze sobie idziesz wolno i roztropnie. . Z daleka widziałam powoli zarysowującą się sylwetkę. To była ona. Weszłam do środka. Bomby na swoim miejscu. Po za tym fabryka jest bardzo dobrze umiejscowiona. Daleko od miasta, nie zawadza nikomu, stara opuszczona. Od czasu do czasu kręcą się tu narkomani i bezdomni co świadczą o tym graffiti, jakieś obdarte koce, beczki palone. No cóż. Paru mniej, lżej dla państwa. Ktoś wszedł do fabryki. Cicho schowałam się za filar. Camille rozglądała się uważnie, lecz na jej twarzy widać było zmęczenie i rozkojarzenie. I widać kto tu uważał na „ekstremalnych warunkach”. Ha^^ Jak cień stanęłam za nią. W takiej chwili dziękuję Ci panie Boże za mój niski wzrost.
- Misja? – zagadnęłam. Ruda aż podskoczyła do sufitu ze strachu. Zmierzyła mnie.
- Tak.. ale nie mówiono mi, że z kimś – odpowiedziała
- Bo Ty mało kumasz kochana – zmierzyła mnie tym swoim wzrokiem a’la „nie jesteś taka jak my”. Zmęczenie powoli dawało mi się we znaki. O nie.. nie mogę być w takim stanie jak ona. – A więc Camille… - wyciągnęłam broń. Dziewczyna nie skumała
- Co? Masz mi pomóc w zabiciu zbędnego ćpuna, sorry ale sama sobie poradzę – Boże, klepłam się w czoło, ona naprawdę jest taka głupia. I jak jej tu powiedzieć, że ją zabić.
- Cam… jesteś dobrym człowiekiem? – spytałam. Jak zwykle obdarowała mnie wzrokiem „jaka wariatka” – Tak odpowiedz sobie na to pytanie. Czy aby na pewno? Czy jesteś fair? Wobec nas, wobec kumpli, wobec rodziny, nawet wobec tego ćpuna. Hmm…
Ruda wpatrywała się we mnie. Im była bardziej ciekawa tym mnie bardziej irytowała.
- Oj Cam, Cam… - mruknęłam – Jesteś zła, a złym ludziom nie dajemy szansy. Pa – wystrzeliłam. Kula trafiła prosto w głowę. Efektowny widok. Nie ma co. Wyszłam z budynku. Oddaliłam się na kilometr i włączyłam detonację.
- Trzy, dwa, jeden – wielkie buuuum, ognisty smok buchnął z fabryki. Biegłam najszybciej jak mogłam choć mój organizm opadał z sił. Jakimś cudem dotarłam do samochodu. Z piskiem opon ruszyłem. Teraz liczyło się bezpieczne dotarcie do szkoły. Nie było tak makabrycznie jak podejrzewałam. Dziewczyna teraz tam się pięknie smali. Zza szyby widziałam tylko czerwoną łunę. Godzina 0:00. Nie wiem co mną kierowało, ale po trzydziestu minutach błądzenia wysiadłam przed Hard Rock Cafe.

- Whisky z lodem – powiedziałam do barmana. Ten spojrzał na mnie badawczo.



***

Pokój Zero. Wysokie pomieszczenie. Zimne światło, dużo miejsca. Ogólnie bezguście.
W pewnym momencie do pokoju wleciały trzy spóźnialskie. Niejaka Lavina i jej świta. Choć nie powiem. Celine lubię. Tylko. Siedziałam między Davidem a Colette. Obok nas był Santa i Liam. Naprzeciw mnie usadowił się niejaki Andrew Fighter, która chyba najmniej kojarzyłam nie licząc pewnego zdarzenia, Pete, do którego się uśmiechnęłam i gr… o zgrozo… Arthur. Ktoś zamknął drzwi.
- Zostaliście wybrani – oświadczył dyrektor. – Wybrani spośród wszystkich uczniów. – Nastąpiła cisza. Każdy w napięciu czekał na dalszy rozwój przemowy, jakże.. eee… innej niż zwykle w wykonaniu naszego starego i trochę przygłópawego dyrektora
- Wybrani do? –bąknął rozjuszony David. Powędrowały na niego
- Wybrani spośród wszystkich uczniów – powtórzył z naciskiem. Ty to teraz przyczyniłeś facet. – Lista uczniów naszej szkoły została wykradziona. Nie wiemy, przez kogo, mamy jednak swoje podejrzenia i w swoim czasie zostaną przedstawione odpowiednim osobom spośród was. Fakt faktem, lista jest przechowywana w kwaterze CIA. Zadaniem waszej grupy będzie odwrócenie uwagi amerykańskiego rządu, odzyskanie listy. Ważne jest także, by wyeliminować odpowiedzialnych za zamach w Liverpoolu. – Aż spojrzałam na niego. Czyli ja już mam wypełnioną misję. Bo na marne jej chyba nie zabiłam. Powoli ta cała układanka zaczęła mi sklejać się w jedną całość. Amadeus dalej ciągnął swój wywód – W tym celu trzy pary…
- Pary? – oburzyła się Samarie. Czyli nie dość, że głupia to głucha. No dajecie, dajecie… Jakie jeszcze ciekawostki się dowiem.
- Tak panno Leto, pary – odparł sucho dyrektor. – Trzy pary będą miały za zadanie przygotowanie zamachu bombowego na terenie Waszyngtonu, podczas gdy inni zajmą się resztą zadań.
- A skąd mamy wiedzieć, jakie zadania nam przypadną? –Spytała dziewczyna, której nie kojarzę.
- Zaraz do tego przejdę. Albo już teraz. Te teczki – zaczął, a z jakiegoś kąta wyszedł niski mężczyzna z teczkami pod pachą i zaczął je rozdawać – zawierają wszystkie informacje, jakich wam będzie trzeba, do tego paszporty, zadania oraz nazwiska waszych partnerów. Kryptonim akcji to „Ciasto Alice”. – Po Sali rozeszły się szepty i ciche śmiechy.
Dostałam teczkę. Jęknęłam z niesmakiem. Trzecia misja pod rząd. Co to ja jestem? Robot, że można tylko baterie wymienić i znów chodzi jak cacy. Lekko ją otworzyłam. Wzrokiem omiotłam wszystkie papierki. Andrew Fighter. Kwatera Główna CIA. Przechwycenie listy i kopii. Najlepiej bez ofiar i jeńców.
Spojrzałam z odrazą na chłopaka w czarnej koszuli, siedzącego obok Pete’a. Gdzie ja żyję?
Pani reżyser.
Gwiazda filmowa
PostWysłany: Nie 22:12, 19 Sie 2007 Powrót do góry



Dołączył: 19 Sie 2007

Posty: 990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Małe pytanie.
Jakby się nazywała Twoja bohaterka?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kiSS
Gość
PostWysłany: Nie 22:16, 19 Sie 2007 Powrót do góry







aaaaajjj zapomniałam Razz

Maia McRobinson
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Seria(l) 'Powieszona' Strona Główna » Nie dorastajacy do pięt Audrey Hepburn. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: TELEVISION theme by Kisioł . Programosy
 
Regulamin